Przepis na te pierożki to efekt niezwykle ciężkiej nauki w BUWie. Otóż siedzę ja sobie, chłonę jak gąbka „Poetykę” Arystotelesa, cmokam nad zbiorem artykułów o teorii literatury i w ogóle jestę dzielnę studentę… dopóki nie zauważam, że te książki mają błękitne nalepki, to znaczy można je wypożyczyć do domu. A! To inna rozmowa, sięgam zatem na ulubioną półkę, czyli tzw. TX – kuchnia, żarcie, dietetyka. Przeglądam jakąś „Kuchnię amerykańską”, wydanie albumowe, ale ze sporą ilością przepisów.

Wyłania się z tego zbioru przezabawny obraz kuchni północnoamerykańskiej jako tej, która stoi

a) cheddarem

b) boczkiem

c) kurczętami

Oczywiście dworuję sobie, bo jest sporo i owoców morza i różnego tex-mex i tak dalej, ale… Gdyby tylko Amerykanie mogli, wsadziliby wszędzie cheddar i plastry grillowanego, chrupiącego boczku.

Cóż zatem? Dziś pieczone pierożki. Z małym zastrzeżeniem – cheddar znalazłem przy okazji tzw. tygodnia meksykańskiego w pewnej mało znanej niemieckiej sieci marketów z najlepszą na polskim rynku proporcją ceny do jakości. W ogóle w oryginale to były pierożki z szynką. Ale że hej, jak amerykańsko to bez kompromisu! Szynkę zamieniłem na podsmażony i podduszony boczek, dodałem szczypiorek i pikantny cheddar. Tenże cheddar jest wspomagany zielonymi i czerwonymi papryczkami i podwędzony. Ostrzegam, bo nie każdy lubi pikanterię, ale do tychże pierożków ser był idealny. Do dzieła!

 

Czego nam trzeba?

na ciasto:

dwie szklanki mąki pszennej

łyżeczka, może półtorej proszku do pieczenia

ok. 6 łyżek zimnego masła

ok. 3/4 szklanki mleka

szczypta soli

na farsz:

ok. 15 dkg wędzonego surowego boczku

ok. 15 dkg cheddara pokrojonego w małą kostkę

2-3 cebule

pęczek szczypiorku (SZCZYPIORKU, nie szczypioru, czyli naci cebulowej, ale od biedy i to będzie)

odrobina masła

w oryginale śmietana kremówka, ja dodałem mleka, bo nie miałem śmietany (YOLO, poza tym mleko pasuje, o czym się zaraz przekonacie)

sos worcestershire

sól

pieprz biały mielony

 

I jedziemy:

Na patelni zesmażamy pokrojony w kostkę boczek. Na chrupko, ale bez zjarania naszych skwarków. Zsuwamy usmażony boczek, zostawiamy tłuszcz, na który wrzucamy pokrojone w kostkę cebule. Dodajemy nieco masła i na małym ogniu smażymy do miękkości. Na początku można posolić (cebula puści soki), pod koniec – dodać nieco pieprzu. Wrzucamy z powrotem boczek, mieszamy, po czym podlewamy mlekiem. Zanim zaczniemy redukować wlewamy sos Worcestershire. Pamiętamy, że sos ma moc bomby atomowej, wiec dozujemy ostrożnie – ja cisnąłem około łyżki stołowej i było idealnie.

Redukujemy mleczny sos, tak żeby farsz był tylko minimalnie ciapowaty. Gasimy ogień. Wsypujemy posiekany szczypiorek mieszamy, odkładamy, niech stygnie.

 

W tym czasie robimy ciasto. Mąkę i proszek do pieczenia z odrobinką soli już mamy w misce. Wrzucamy zimne masło (w strużkach), szybko i sprawnie, co by zbytnio nie ogrzać sprawy, rozcieramy na okruszki. Robimy dołek, wlewamy zimne mleko, mieszamy widelcem, a gdy ciasto będzie już ciastowate ;), oprószamy łapy mąką (w miarę regularnie) i zagniatamy szybkimi i sprawnymi ruchami, ponownie – żeby nie ogrzać, bo się przede wszystkim będzie kleić.

Rozgrzewamy piekarnik do ok. 220C.

Jak dobrze zagnietliśmy ciasto i jest minimalnie schłodzone, możemy je sprawnie rozwałkować, podzielić na kwadraty, na które nakładamy nieco farszu i pokruszonego cheddara. Lepimy jak pierogi, do skutku. Pieczemy ok. 20-30 minut (zależnie od piekarnika), studzimy, wtryniamy. Takie pierożki są też smaczne i na zimno (głównie dzięki konsystencji cheddara, który pozostanie lekko miękki, w przeciwieństwie do „naszych” spieczonych na kamień serów, gdy ostygną). Smacznego!

(wersja wege po prostu jest bez boczku… ;))