Z żurkiem sprawa ma się podobnie do opisywanego przeze mnie kiedyś spaghetti carbonara. W każdym domu robi się go inaczej, w dodatku czasem występują różnice i pomyłki regionalne, bowiem podobne do żuru są także i barszcz biały i zalewajka (o tym indziej ;)). Dzisiaj zatem żurek przekazany mi przez rodziców i babcię, odpowiednio dostosowany pod moje potrzeby.

Co przygotowujemy?

zakwas z mąki żytniej ze sklepu 😉

10 dag kiełbasy, użyłem toruńskiej

10 dag boczku wędzonego

20 dag żeberek wieprzowych

2-3 ząbki czosnku

pół kostki bulionowej warzywnej

duża cebula albo dwie małe

majeranek

jałowiec

ziele angielskie

liść laurowy

śmietana

mąka

smalec do smażenia

jajka, ugotowane na twardo

I jedziemy: 

Lejemy do gara tak ze trzy litry wody. Lekko solimy, zagotowujemy, wrzucamy na wrzątek połowę kostki warzywnej. Płukamy żeberka i bach – na ten wrzątek. Do tego dwie kulki jałowca, jedną albo dwie ziela angielskiego, listek laurowy i dwa ząbki czosnku. I gotujemy, drodzy państwo. Tak z godzinkę, albo nawet półtorej jeśli mamy do czynienia ze starą świnią. 😉 W połowie gotowania możemy sypnąć majerankiem, wedle uznania.

W międzyczasie podsmażamy na odrobince smalcu kiełbasę i boczek i cebulę. Z wywaru wyjmujemy żeberka, rozmiękły czosnek, kulki jałowca, ziela i listek laurowy. Zalewamy zakwasem żurowym – ja dałem na te ok. 3 litry całą buteleczkę, czyli pół litra. Bo ja lubię kwaskowy, a nie takie nie wiadomo co. 😉

Do gotującego się teraz wywaru wrzucamy podsmażone cebulę, boczek i kiełbaskę. Następnie pokrojone w kostkę mięso z żeber. Gotujemy chwilkę, albo dwie i powoli zmniejszamy ogień.

W kubku mieszamy kwaśną śmietanę i mąkę, hartujemy wodą z zupy, wlewamy, mieszamy i jeszcze chwilkę gotujemy.

Podajemy z jajkiem na twardo. I żur jest tak epicki, że połowa Mokotowa umarła z wrażenia.