Gąszcz „Sound and Fury”, czyli Szekspir i staropolszczyzna po raz pierwszy
Oto wpis, w którym Chimek podaje przepis na gąszcz oraz ględzi strasznie dużo o Szekspirze Dalej…
Oto wpis, w którym Chimek podaje przepis na gąszcz oraz ględzi strasznie dużo o Szekspirze Dalej…
Oto wpis, w którym Chimek coś tam gaworzy o gąszczach staropolskich, a przy okazji zapowiada trzy kolejne wpisy z konkretnymi gąszczami. Dalej…
Oto wpis o spotkaniu a la Slow Food, wpis w którym Chimek trochę się zachwyca, trochę się uśmiecha z sympatią i trochę kwęka. Tak to bywa. Dalej…
Oto wpis, w którym Chimek relacjonuje Targi Książki Historycznej, prezentację o kulinariach staropolskich, na którą tym razem nie zaspał, mówi kilka słów o żarciu w dawnych wiekach i zachwyca się degustowanymi daniami „z epoki”. Dalej…
Oto wpis nikomu niepotrzebny, a w którym Chimek rozprawia nad jednym staropolskim słowem i trudnościami z tym słowem związanymi. Dalej…
Oto wpis, w którym Chimek pisze znowu strasznie dużo o kuchni staropolskiej, podaje wielki dziki przepis, rozwodzi się nad historią, cytuje w ogromnych ilościach Reja, a także feruje na końcu lekko filozoficzną konsolację. Dalej…
Oto wpis w którym Chimek porywa się na kolejny przepis staropolski, tłumaczy troszkę jak można takie przepisy czytać oraz pokazuje, że kuchnia czasem bywa iście Heraklitejska – łazimy tu i tam, ale wciąż jedną drogą. Dalej…
Z Mikołajem Rejem jest podobnie jak z wieloma klasykami literatury – wszyscy znają, nikt nie czytał. A co gorsza, Rej pojawia się w programie szkolnym, więc możemy być pewni że jest odpowiednio zarżnięty i wykastrowany (podobnie jak Mickiewicz, Słowacki, oraz np. Gombrowicz, który wielkim pisarzem był). Dopóki ktoś sam nie jest zainteresowany tym dawnym polskim literatem, widzi nam się obrazek dość smutny – prostak, cham, a najlepiej w ogóle potworny grubianin piszący sprośne „Figliki”. Jak to się ma do tego, że Rej brylował na polskim dworze i „znał wszystkich z branży”, był gruntownie wykształconym ewangelickim myślicielem, jak jako pierwszy na grunt polski przeniósł trudną formę emblematów – można się domyślić. Osobiście dla mnie jest zastanawiające, jakim cudem nauczycielom zdarza się puszczać głodne kawałki o prostocie Reja w kontekście niebywałego artyzmu Kochanowskiego. The horror, powiedziałby Kurtz (nie ujmując nic Panu Janowi). O tym, że się za dużo Reja nie robi, to wiadomo. Ale naprawdę tak czysto zdroworozsądkowo – gość który pomiędzy chrzanik a śliweczkę wrzuca Arystotelesa jest prostakiem? Dalej…
Zaczynam takim dramatycznym i enigmatycznym wstępem nie bez powodu. Musi być wszak trzęsienie ziemi, a z braku takiego, choćby i grom. Jak zapewne wiecie (od pewnego czasu zarażani moim entuzjazmem) dzisiaj był kolejny dzień Targów Książki Historycznej, gdzie pojawić się miał prof. Dumanowski, znany facebookowiczom (i ew. cztelnikom portalu natemat.pl) jako rewitalizator kuchni staropolskiej. W tym momencie pojawia się ten żałosny krzyk (i grom), bo zwyczajnie zaspałem na spotkanie i degustację różnych ciekawostek prezentowanych przez warszawską restaurację „Piąta Ćwiartka”.
Dalej…