#NRTD 2: Makaron Dan Dan nr 1
Oto wpis, w którym Chimek podaje przepis na makaron Dan Dan i rozwodzi się nad 50 twarzami ostrości. Dalej…
Oto wpis, w którym Chimek podaje przepis na makaron Dan Dan i rozwodzi się nad 50 twarzami ostrości. Dalej…
Po tych ostatnich mięsnych eskapadach nabrałem ochoty na coś bardziej warzywnego. A przy okazji też nęciła mnie kuchnia afrykańska. Zastanawiające jest, że Europa nie ma przed ludźmi tajemnic, kuchnia azjatycka też jest bardzo popularna. A Afryka? Zero, nada, niente. I pisząc „Afryka” nie mam na myśli Egiptu – kraje mocno muzułmańskie z Afryki Północnej nie są dla nas dziwne. No może poza przyrządzanymi w całości baranimi łbami. 😉 Teraz jednak przejedźmy palcem po mapie bardziej na zachód… Senegal, Gambia, Ghana, Wybrzeże Kości Słoniowej… Co łączy te kraje? Być może niewiele rzeczy, ale na pewno Mafé jest spoiwem. To dość tradycyjne danie typu eintopf, czyli jak to mówię – jednogar. Jest masa wariacji, może być mięsne, może w wersji tzw. wegetariańskiej, można wrzucić tam wiele warzyw, albo tylko jedno… Wszystko zależy od nas. Jednakże podstawą i tym, co sprawiło, że wczoraj pewna kamienica na Mokotowie zapłonęła z rozkoszy podniebienia jest niezwykłe połączenie orzechów ziemnych i pomidorów. Zachęciłem? No to czytajcie dalej. Dalej…
Strasznie polubiłem kuchnię indyjską. Może to dlatego, że nie jest europejska, w sensie – nie ma zestawu przykazów, nakazów, tego nie wolno, tamto musisz itp. O ile w Europie generalnie panuje ceremonializm, o tyle Indie to taka nebula, albo raczej rzeka – płyniesz, gdzie zaniesie. Gdy tylko się człowiek nauczy podstaw (czyli np. prażenia, robienia różnych mieszanek itp.), nagle okazuje się że otwiera się przed nami świat przypraw taki, że aż się smutno robi, jak wracamy do Europy.;) Nie bez powodu ludzie się mordowali po to, by przepuszczać przez palce zagraniczne „spajsy”. Jako pierwszą rzecz co prawda nie wybierałem czegoś, co u indyjskich wirtuozów składa się z 200 smaków, ale dość prostą wersję biryani, taką bardziej ostrzejszą niż łagodną. Jak się niestety okazało – za ostrą dla testerki (zatem większość zjadłem sam ^^”). Dalej…