Piwne modżajto to wynalazek dość szalony, ale strasznie mi się spodobał, po tym jak zupełnie przypadkowo zamówiłem go w jednej z krakowskich knajpek – Botanice. Botanika ma zresztą absolutnie zajebisty deser pod kruszonką ale to osobna historia. Dzisiaj o modżajto. Tradycyjnie mojito robi się oczywiście z rumu, konkretnie typu light, czyli białego. Do tego mięta, limonka, woda gazowana i koniecznie cukier trzcinowy. Nie dajcie sobie wmówić, że inny typ cukru załatwi sprawę.

Sam drink o dziwo nie pochodzi z początków XX wieku (tak jak pierdyliard koktajli i tym podobnych), a znacznie wcześniejszego okresu. Choć mawia się, że wyspa Fidela jest tradycyjnym źródłem modżajto, czasem próbuje się ugrać historyczność za pomocą żeglarza Jej Królewskiej Mości, niejakiego Sir Francisa Drake’a. To co pił Drake było nieco innym napojem, ale gdy tylko rum pojawił się na statkach protomojito zyskało swój charakterystyczny szlif.

A teraz ten bardzo znany drink możemy plugawić piwkiem i zaręczam wam – to bardzo orzeźwiająca sprawa na gorące popołudnie!

W tle tym razem oczka do modżajto mruży Narcia, czyli Narkolepsja.

Czego nam trzeba?

piwo, użyłem Perły

Sprite

limonka

cukier trzcinowy

mięta świeża

lód

I jedziemy:

Do szklanki wrzucamy kilka plasterków limonki. Do tego garstkę świeżo zerwanych listków mięty. I albo grzybkiem albo łyżeczką ucieramy bądź wykonujemy ruchy a la psychopata. Wsypujemy ze dwie łyżeczki cukru. Wrzucamy albo kostki albo kruszony lód (jeśli mamy przyrząd rodem z „Nagiego Instynktu”). Dolewamy piwko, a następnie nieco Sprite’a. Wiem, niby jest już limonka, ale Sprite ma nieco inny cytrusowy podsmak. Miąchamy chwilę i jeśli mamy fantazję dekorujemy. Robimy zdjęcie, wywalamy dekorację i pijemy.