Tę sałatkę nazwałem roboczo (wybaczcie, że nie będzie tego w tytule ;)) „koperek FUCK YEAH!”. Jak widzicie, od czterech dni znowu nie było aktualizacji, ale poza obowiązkami innymi niż kuchnia, po prostu nie mam mózgu. Temperatura w Warszawie oscyluje wokół „łamanie praw człowieka” a „going postal”. Jakoś akurat nie miałem ochoty (takoż i Lud) na wielki kawał wieprzowiny, trzy litry smalcu i wanienkę bigosu, zatem uznałem, że skoro warzywa WRESZCIE robią się tańsze, i np. papryka przestaje kosztować 15 zł za kilogram, można zacząć montować sałatki.

Na sam początek coś tak prostego, że właściwie powinno wylądować w dziale „poradnik kawalerzysty”. Serio. Prostszej sałatki się nie da. To znaczy – sałatki, o ile nie są z mięchem, ogólnie stanowią taki typ dania, że nie ma się za specjalnie czym chwalić. Ta jednak prostsza być nie może. Ale! I tak nie jest dla każdego, ponieważ koperek to też jedna z tych przypraw, które niekoniecznie wszyscy kochają. Do dzieła.

Jak widzicie zresztą na mojej wspaniałej wizualizacji, obok leży jajko z kapką majonezu (Lud jest majonezoholikiem). Można je właśnie obok, można nie dawać majonezu a je pokroić na kawałki i wymieszać (ale na końcu, żeby się nie rozwaliło i nie zapaćkało sałatki!), można wreszcie totalnie na osobnym talerzu zrobić tzw. PRL Party. Jeśli macie ten (czasem wątpliwy) zaszczyt pamiętać inne czasy niż świeże szparagi w Bomi, to na pewno kojarzycie PRL Party. Paluszki słone w szklance, dwie pomarańcze i banan raczej w formie ozdoby niż czegoś do zjedzenia oraz nieśmiertelne połówki jajek z majonezem. Fuck yeah. Do tego jeszcze połówki bułek z masłem, serem żółtym i pomidorem i właściwie można otwierać pierwsze butelki z czerwoną kartką.

 

Czego nam trzeba? 

jajka – 4

pomidor – 1 duży, 2 małe

sałata lodowa – 1/3 główki

szczypiorek – no trochę no 😉

ogórek – 1/2 (tam jest ogórek, serio, choć na zdjęciu nie widać)

na dressing:

oliwa – 2-3 łyżki

woda

koperek suszony (tak, suszony)

odrobina soli

czarny pieprz

 

I jedziemy:

Z cyklu „wielka filozofia”, czyli jajka gotujemy na twardo. W miseczce rozrabiamy oliwę, wodę i suszony koperek. Ociupinka soli (to fakultatywnie) i szczypta czarnego pieprzu – tyle wystarczy, nie kombinujcie. Kroimy w kostkę pomidora i ogórka (ale bez przesady z kostką, hint dla nerdów: 3 cm minimum!). Wrzucamy do michy. Sałatę płukamy pod kranem, rwiemy i dorzucamy do reszty. Zalewamy dressingiem, posypujemy posiekanym szczypiorkiem. C’est tout – jajko, tak jak pisałem. Obok, na, w, poza, PRL Party – jak sobie życzycie. Ale musi być.